Obserwowanie poznańskich ulic z pozycji pasażera stało się ostatnio chyba moim hobby. Już pomijam wypatrywanie kotów włóczących się po ulicy czy szukanie inspiracji na poranne dramaty (o rany... nie mam się w co ubrać...). Bardziej chodzi mi o kierowców i pieszych. Pieszy to pieszy – wiadomo – idzie, ale kierowcy to już większa sprawa. Myślę tutaj nie tylko o najbardziej popularnych kierowcach samochodów, ale także o motocyklistach czy rowerzystach. Może to niektórych zdziwi, ale każdy z nich MUSI stosować się do przepisów drogowych. Czy tak się dzieje? No niestety, bardzo często nie.
Cóż takiego wydumałam patrząc za okno samochodu? Ano to, że ludzie bardzo często nie mają wyobraźni. Albo mają, tylko dawno nie używaną. Albo nie myślą? W sumie każda z tych odpowiedzi jest dobra – takie mam wrażenie. Chciałabym opowiedzieć o najbardziej rażących błędach czy przypadkach z jakimi się ostatnio spotkałam.
Dzisiaj będzie o kierowcach samochodów osobowych. Zaczniemy od nich, bo tutaj mam najwięcej do powiedzenia, jako pasażerka, ale także jako osoba często kierująca autem. Łamanie przepisów, to chyba jakaś norma, a już na pewno dla wielu kierowców - codzienność. Nagminne przejeżdżanie na czerwonym (jakie tam czerwone! późne pomarańczowe było!), wyprzedzanie na podwójnej ciągłej, na pasach, brak kierunkowskazów (tak, to ta magiczna wajcha po lewej stronie kierownicy) i wiele innych.
Zacznę od mylenia koloru pomarańczowego z czerwonym. Pomarańczowe, to jest to na samym środku. Czerwone na górze. Nie ma opcji, żeby się zamieniły. Więc, kiedy mamy możliwość bezkolizyjnego wyhamowania przed światłami na pomarańczowym, zróbmy to. Jeśli nie możemy – wiadomo, trzeba przejechać. Niestety jest to bardzo naciągane na co dzień. Każdy twierdzi, że nie miał możliwości zatrzymania się. To stwarza ogromne zagrożenie,stłuczki, popędzania klaksonem, pozostaniem na torach tramwajowych czy blokowaniem zjazdu dla innych kierujących. Ale co tam, ważne że bohater przejechał. To nic, że został na środku skrzyżowania i każdemu przeszkadza.
Pozwolę sobie pominąć wyprzedzanie na podwójnej ciągłej i na pasach. Chyba wiadomo czym może się skończyć. Przejdę do czegoś, co mnie tak bardzo wkurza, a mianowicie nie używanie kierunkowskazów. To jest jakaś plaga, szczególnie w Poznaniu (chyba, że to plaga dużych miast, to przepraszam Poznań). Bardzo dużo kierowców zapomina o tym urządzeniu, które mają dosłownie pod swoją ręką. To naprawdę ułatwia życie zarówno jadącym z tyłu, jak i z naprzeciwka. Widziałam już tak wiele sytuacji zdecydowanie niebezpiecznych przez takie zachowania kierowców. Niestety inni użytkownicy dróg nie potrafią czytać wam w myślach, a swoje kryształowe kule, które będą przewidywać wasze zachowania, najczęściej zostawiają w domach.
No i jeszcze jedno o czym wcześniej nie wspomniałam. Zachowanie odpowiedniego odstępu, który przypominam na drogach takich jakie spotykamy w mieście wynosi jedną sekundę. Dla bezpieczeństwa proponuję ją nieco zwiększyć. Ostatnio miałam okazję obejrzeć do czego doprowadza jeżdżenie komuś na zderzaku. Stojąc przy oknie w pracy, miałam piękny widok na awaryjne hamowanie pierwszego z kolumny aut. Oczywiście jak inaczej mogłoby to się skończyć, jak nie zderzeniem następnych samochodów. I tak, cztery samochody stały na poboczu, porysowane, powyginane a ich właściciele stali obok i drapali się po głowach szukając przyczyny wypadku. Oczywiście nie u siebie co, nawiasem mówiąc, wywołało bójkę i uszkodzenie stojącego spokojnie na parkingu, innego samochodu.
Podobne spostrzeżenia mam co do cwaniakowania i wjeżdżania w każdą wolną lukę pod tytułem „nie jestem frajerem, żeby stać w korku”. Efekty? Często takie jak wyżej.
A więc na zakończenie, proponuję drogim kierowcom więcej rozwagi, przypomnienia sobie kodeksu ruchu drogowego i dobrych manier, bo tego chyba najwięcej nam brakuje.
Autor: dwiekropki