A oto nadszedł w Poznaniu kolejny dzień z serii „pada”. Padało w nocy i nad ranem. Czy to ma jakieś znaczenie na poznańskiej drogach? Ano ma. Bardzo duże wbrew pozorom. Od rana na ulicach mega korki. Nie sądzę, aby były spowodowane np. środową aurą czy innym ustrojstwem. Obserwując w deszczowe dni zachowanie kierowców, zauważyłam, że deszcz powoduje straszne utrudnienia na drodze. Tylko nie wiem dlaczego?
Czy to przez ograniczoną widoczność? No nie sądzę. Biorąc pod uwagę, że uwielbiamy wyprzedzać na trzeciego, szóstego, na zakrętach, pod górkę i wielu innych okolicznościach, gdzie widoczność jest zdecydowanie bardziej ograniczona. Poza tym, bez przesady – deszcz, szczególnie taki jak dziś padał, czyli nie za wielki, aż tak bardzo nie ogranicza widoczności, żeby trzeba było zwalniać do absurdalnych prędkości.
A może to przez śliską nawierzchnię? No to już prędzej. Chociaż częściej widuję stłuczki w słoneczne lub pochmurne, ale bezdeszczowe dni. Nie da się zaprzeczyć, że deszcz wydłuża drogę hamowania, ale wystarczy zachować większe odstępy i minimalnie zwolnić, a nie udawać, że się jedzie.
Ostatnia wymówka jaka mi przychodzi do głowy to aura. Szaro, buro, depresyjnie za oknem. Aż się nie chce jechać. Czy to do pracy czy do szkoły.. po prostu się nie chce. Chyba ta mieszanka niechęci, niewyspania, zmęczenia i wszelkich drobnych niepowodzeń jest potęgowana przez jeszcze bardziej przygnębiającą aurę. A wówczas nietrudno o rozkojarzenie czy zwyczajne wyłączenie myślenia o bezpiecznym kierowaniu.
Tak, to jest zdecydowanie to! Nawet teraz, kiedy po deszczu już dawno nie ma śladu, nadal odczuwam niechęć do wszystkiego.
Zdecydowanie nie lubię takiej pogody. Wolę słoneczne, pogodne dni. Jednak ubóstwiam zasypianie przy dźwiękach deszczu dudniącego o parapet. Tylko żeby rano było już jasno i ciepło. I żeby można było na czas dojechać do pracy, a nie snuć się w korkach za innymi, przygnębionymi jesienną, deszczową aurą kierowcami.
Autor: dwiekropki