Poznań… piękne miasto, prawda? Dużo zieleni, urokliwe Stare Miasto, niezliczona ilość klimatycznych kawiarni czy restauracji. Ten cudowny widok burzą ciągłe, wręcz niekończące się remonty na drogach. Jednak dziś nie o tym. Drogowe żale będą innym razem. Dziś ponarzekam i pochwalę (!)… parkingi w centrach handlowych!
Jako wieloletnia posiadaczka prawka nabyłam dużego doświadczenia jeżdżąc swego czasu całkiem sporo. Jednak ostatnio, większość czasu w aucie spędzam jako szczęśliwa pasażerka. Moje cztery litery są zazwyczaj wszędzie wożone z powodów różnych. Nie żebym na to narzekała, w końcu mniej przez to stresów i więcej czasu na przyglądanie się krajobrazowi za oknem, ale jednak czasem chciałoby się poczuć pod dłońmi kształt kierownicy.
Będąc kobietą, wiadomo, lubię zakupy. Nie takie bezcelowe łażenie po sklepach dla rozrywki, bo żadna z tego rozrywka. Jednak, jest coś w zakupach, czego nie da się logicznie wytłumaczyć… Przez to często zdarza nam się odwiedzać poznańskie centra handlowe. I tutaj zaczyna się cała historia. Wsiadamy do samochodu i jedziemy prosto na parking. A tam? Nie raz zastał nas widok, na który mieliśmy ochotę zawrócić i zrezygnować. To znaczy ja miałam, bo mój kierowca to typowy mężczyzna (coooo, ja nie dam rady wjechać?!)… Także niejedno widziałam, wiec co nieco mogę opowiedzieć.
Parkingi w większości sklepów są naprawdę przyjazne kierowcom. Weźmy na przykład Pestkę czy Plazę. W Pestce, mówię oczywiście o podziemnym parkingu, bo ten na powietrzu, nie jest wcale taki dobry – wąski, dużo ludzi z wózkami, niejasne oznakowanie – naprawdę nie trudno tam o stłuczkę. Ale podziemny to już inna historia – zawsze dużo miejsc, w miarę rozsądnie rozplanowane, tylko szkoda, że linie wydzielające miejsca są zupełnie niewidoczne.
Wracając do Plazy – parking „pod daszkiem” jest jednym z lepszych jakie widziałam. Wszędzie znaki, szerokie wjazdy i zjazdy, miejsca też niczego sobie. Ciężko się do czegoś przyczepić.
Podobnie jest w King Crossie – parking duży, miejsca przyjazne kierowcom, znaki pomagające uporać się z pamiętaniem o zasadzie prawej ręki.
W Outlet Factory na zadaszonym parkingu też zawsze znajdzie się miejsce. Szerokie pasy do jazdy, miejsca dobrze oznaczone. Gorzej z szukaniem miejsca „pod chmurką” – ciężko cokolwiek znaleźć, dlatego zawsze od razu udajemy się pod daszek.
No dość tego słodzenia, czas na moich ulubieńców – parkingi, które projektował ktoś z wielką fantazją (lub jej brakiem).
Stary Browar – wielkie i naprawdę ładne centrum, ale sam wjazd na parking przyprawie o szybsze bicie serca. Co widzimy na samym początku? Rondo. Tak rondo na parkingu… Mamy do dyspozycji miejsce w starej części i w nowej. No dobra wjazd da się przeżyć. Jako jeden z nielicznych w Poznaniu, ten parking jest płatny. Ale co się dziwić – centrum miasta. Niby wszystko do tej pory kolorowo, pięknie. Czas na wyjazd. Pierwszy raz jak tam byliśmy autem, krążyliśmy kilka minut po piętrach, bo nie wiedzieliśmy jak wyjechać. Niby wszędzie znaki „wyjazd”, ale przy ostatnim skręcie, jest tylko malutki napis w trudno widocznym miejscu. Cud, że zmieściliśmy się w czasie, jaki jest przewidziany na jazdę po opłacie… Naprawdę fantazja, fantazją, ale użyteczność też jest ważna.
No i mój faworyt! Galeria Malta! Uwielbiam tam jeździć, ponieważ tam mają większość sklepów, które często odwiedzam. No i kilka knajpek, które lubię. Ale parking… porażka. Przed wybraniem się tam autem, nie raz słyszeliśmy opowieści o nim tak straszne, że aż niewiarygodne. No i stało się – pojechaliśmy. I co widzimy? W weekend wieczne korki przy wyjeździe i przy wjeździe – zawsze w dzień wolny, ale to zawsze trzeba swoje odstać. Kiedy już wjedziemy do tego strasznego miejsca ukazuje nam się świątynia samowolki kierowców. Każdy jeździ jak chce. Dlaczego? Bo nie ma widocznych znaków! Trójkąciki mówiące nam „USTĄP! NIE MASZ PIERWSZEŃSTWA” są wymalowane na ziemi. No i zaczyna się… Kto patrzy na ziemię? Niby każdy, ale jak przychodzi co do czego to każdy oczy skierowane w sufit i JADĘ BO MASZ MNIE PO PRAWEJ STRONIE! Serio, o stłuczkę tam nietrudno.
Mało? Zapraszam niedoświadczonego kierowcę, albo kogoś z dłuższym samochodem, albo lepiej jedno i drugie. Proszę wjechać na samą górę i zjechać. Bez poprawek, bez cofania i najlepiej w miarę dynamicznie. Wydaje się proste, prawda? No to życzę powodzenia. Nie wiem kto projektował wjazdy, ale albo nie ma prawka, albo wyobraźni. Wszystkie wjazdy są tak wąskie, jak tylko się da. I każdy ma lewą krawędź przyozdobioną wszystkimi kolorami tęczy od karoserii aut, których kierowcy nie poradzili sobie z tym sprawdzianem. Nie raz widywaliśmy sceny, jak ludzie podjeżdżają do zjazdu, cofają, podjeżdżają i tak po kilka razy. No i przez to robią się mega korki. Korki, które potrafią sięgnąć czwartego pietra!
A może to specjalny zabieg, dzięki któremu wychodzimy do auta, widzimy korek i… stwierdzamy, że chyba jednak udamy się jeszcze na kawę, aż korek zniknie… Całkiem sprytne!
Brakuje tu jeszcze kilku parkingów, np. Kupca czy Galerii MM. Byliśmy tam tylko raz, więc nie mamy za bardzo porównania. Jednak nie sądzę, żebyśmy to powtórzyli. Sam dojazd do nich jest uciążliwy (centrum…), a i w samych centrach niewiele jest ciekawostek.
Wszystkie powyższe spostrzeżenia są mieszanką pasażerskiego obserwowania, jak i komentarzy ze strony kierowcy, więc uważam je za wiarygodne. Ja mam czas na obserwowanie wszystkie dookoła, a kierowca może opowiedzieć o swoich wrażeniach bezpośrednio zza kółka.
Podsumowując. Brawa dla osób, które projektują użytkowe parkingi, natomiast wszystkich zapraszam do przećwiczenia umiejętności na parking Galerii Malty.
Autor: dwiekropki